piątek, 7 lutego 2014

#4

Obudziłam się, czując ogromny ból głowy, który przeszywał moją czaszkę na wskroś. Kolejna pobudka na kacu. Odgarnęłam włosy z twarzy, zasłoniłam ręką oczy, które były katowane przez rażące promienie słońca. Powoli przeniosłam się do pozycji siedzącej i jeszcze wolniej wstałam z łóżka. Szurając bosymi stopami po podłodze, weszłam do kuchni. Wstawiłam wodę na kawę i otworzyłam okno, a przyjemne, jesienne promienie słoneczne oblały moją twarz. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, wsłuchując się w krzyki dzieci, szum samochodów i urywki rozmów. Chwyciłam kubek gorącej kawy i wyszłam na balkon. Oparłam się o barierkę i upiłam łyk czarnego napoju, spuszczając głowę w dół. Zawsze uwielbiałam obserwować ludzi. Ich zachowania, mimikę twarzy, uśmiechy, spuszczone głowy, chód, pośpiech. Wszystko.
Ty też uwielbiałeś. Zawsze razem przesiadywaliśmy w parku lub kawiarni, popijając kawę lub obżerając się watą cukrową i obserwowaliśmy miejski zgiełk. Miałam wrażenie, że zatrzymałam się w miejscu, a życie żyje obok mnie. Kładłam głowę na Twoim ramieniu i przyglądałam się, bawiącym dzieciom na placu zabaw, wyobrażając sobie, że kiedyś, oczami pełnymi miłości, będę tak patrzyć na nasze szkraby. Spoglądałeś na mnie rozbawiony i mówiłeś, że moje dzieci będą o wiele ładniejsze. No właśnie - moje. Wzdychałam ciężko w duchu łapiąc Cię za słówka, który tak bardzo bolały. Wyobrażałam sobie o wiele więcej niż powinnam, a później cierpiałam. Tak samo, jak cierpiałam wczoraj.
Usadowiłam półnagie pośladki na zimnej powierzchni plastikowego krzesełka, upiłam łyk kawy. Przymknęłam oczy, przypominając sobie o wydarzeniach zaistniałych poprzedniego wieczoru. Tak bardzo bolał mnie Twój przeszywający wzrok wbity w moje drobne ciało. To jak spojrzałeś na mnie z dezaprobatą, gdy przylgnęłam do wyrzeźbionego torsu Paula. To nie był ten sam, wiecznie uśmiechnięty, Krzysiu Ignaczak, z którym żegnałam się kilkanaście miesięcy wstecz. To nie były te same, niebieskie tęczówki przepełnione optymizmem. To nie była ta sama twarz obdarzona uśmiechem od ucha do ucha. To nie był ten sam człowiek, za którym tęskniłam tyle lat.
Z rozmyśleń wyrwał mnie trzask mojego ulubionego kubka, lądującego na posadzce balkonowych płytek. Przeklęłam cicho pod nosem zabierając się za zbieranie szkła. Zła udałam się do kuchni i bez większej chęci na jedzenie, pochłonęłam jogurt truskawkowy. Patrząc na jedzenie czułam odruch wymiotny oraz w ustach czułam smak wczorajszych drinków. Po raz kolejny obiecałam sobie, że więcej nie piję.
Postanowiłam korzystać z ostatnich, ciepłych dni tej jesieni i opatulona w wełniany sweter od babci, wyszłam na spacer. Zaraz po wyjściu z bloku wzięłam głęboki haust powietrza i wystawiłam twarz ku ciepłym promieniom słońca. Polska jesień jest piękna.
Spokojnie szurając stopami po chodnikach okrytych kolorowymi liśćmi, dotarłam do pobliskiego parku. Usiadłam na drewnianej ławeczce i przyglądałam się dzieciakom, rzucającym się w liście. Śmiałam się razem z nimi, kiedy któremuś nie wyszedł skok. Sama miałam ogromną ochotę wskoczyć razem z nimi, ale takiej staruszce chyba już nie wypada. Dzieciaki po chwili zniknęły na placu zabaw, a ja obróciłam głowę. Mój wyraz twarzy zmienił się diametralnie, widząc kłócącą się w pobliżu parę. Donośne wrzaski i nadmierna gestykulacją wskazywały, że nie jest to zwykła małżeńska kłótnia z kategorii tych, co ma być na obiad. Wystraszone dzieciaki siedziały nieco dalej zatykając uszy. Zrobiło mi się naprawdę przykro i już wstałam, aby nieco opanować sytuację, szczególnie ze względu na kruszynki, ale wrzaski ustały. Kobieta wzięła za rękę syna oraz wsadziła do wózka córeczkę i rzucając ostatnie, jak mniemam nieprzyjemne słowa, w kierunku męża odjechała. On wyraźnie załamany opadł z powrotem na ławkę, opierając łokcie na udach i chowając twarz w dłonie. Powoli ruszyłam w jego stroną, a im bliżej była, tym bardziej znajomy mi się wydawał. Ta postura, charakterystyczne uczesanie i ukochane, zdarte spodnie. Tak, to byłeś Ty.
Zawahałam się przez chwilę i już nie byłam taka pewna czy chcę pomóc. Jednak coś pchnęło mnie do przodu i kazało usiąść obok Ciebie. Nie uniosłeś nawet głowy, nie wypowiedziałeś słowa.
-Krzysiu, mogę Ci jakoś pomóc? -odezwałam się niepewnie, chociaż wiedziałam, że wolałbyś zosatać w tym momencie sam. Słysząc mój głos podniosłeś powoli głowę, a Twoje oczy szkliły się od pokrywającej je, bezbarwnej cieczy.
-Nie wiem czy mnie da się jeszcze jakoś pomóc -byłeś tak kurewsko smutny, że miałam ochotę rzucić się na Ciebie i zamknąć szczelnie w moich ramionach, chociaż wiedziałam, że to byłoby bardzo trudne do wykonania.
-Krzyś...
-Wszystko się zjebało Jaśka, wszystko -przerwałeś mi, a po Twoich policzkach spływał strumień łez. Moje oczy również pokryła słona ciecz. Nie mogłam patrzeć na Twój ból.
-Iwonie zaraz przejdzie, znowu będzie tonęła w Twoich objęciach -kąciki moich ust powoli powędrowały ku górze, lecz Twoje nawet nie drgnęły.
-Zaraz to nawet nie będzie moja żona -mruknąłeś, odwracając głowę, abym nie widziała Twych łez. Zrobiłam to samo, bo na moich policzkach utworzyła się rwąca rzeka.
-Świat wypadł mi z moich rąk -zanuciłeś, by po chwili tonąć w moich ramionach. Z całej siły przykleiłam Twoją głowę do mojej klatki piersiowej i bez słowa wplotłam dłoń w Twoje przydługie włosy.
-Jaśka, idziemy się najebać? -spojrzałeś w moje oczy pełen nadziei.
-Przecież jest dopiero trzynasta -odparłam zdumiona, otwierając szerzej oczy. Ty tylko wzruszyłeś powoli ramionami.
-Czy to coś zmienia? -doskonale wiedziałam, że zapijanie nie pomoże i nie wniesie niczego dobrego. Doskonale wiedziałam, że chlanie trzy dni z rzędu to nie jest dobry pomysł. Doskonale wiedziałam, że zostanie nam tylko kac. Doskonale wiedziałam, że powinnam powstrzymać Cię przed wejściem do obskurnego baru. Wiedziałam, więc czemu tego nie zrobiłam?
~*~
Misiaczki, pamiętacie jeszcze Krzysia?


16 komentarzy:

  1. Czy pamiętamy? No głupio pytasz, jakbym mogła nie pamiętać? Może mam zaawansowaną sklerozę i inne rzeczy, ale pamiętam wyśmienicie :P
    Cholernie mi szkoda Jaśminy. Widać ,że dalej bardzo przeżywa to co kiedyś się między nimi wydarzyło. Choć może zewnętrznie tego nie okazuje, ale wewnętrznie dalej cierpi z tego właśnie powodu. A tu los znowu stawia na jej drodze Krzyśka. Nie wierzę w przypadki, dlatego jestem zdania ,że to musi być przeznaczenie. Bo ono bez powodu nie stawia na naszej drodze dwa razy tej samej osoby, tym bardziej ,że widać ,że Krzysiek dalej jest dla niej kimś ważnym. Czy teraz będzie okazja ku temu by wszystko sobie wyjaśnić? Szczęście w nieszczęściu bo jemu w życiu prywatnym się nie powodzi. Nie wiem czy Jaśka to w jakiś sposób wykorzysta by zbliżyć się do niego, nie wydaje mi się być taką osobą. Aczkolwiek czekam na to, by dowiedzieć się dlaczego tych dwoje się rozstało.

    Ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. No to ja będę druga, a co <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne, że pamiętamy Krzysia.
      Zastanawiam się, czy Iwona to podła kobieta, czy też może to wszystko wina libero. Nie wiem, mogę tylko przypuszczać, jednak zachowała się niedojrzale, bo nie powinna takich spraw załatwiać w parku, lecz czasami emocje dają góre. Nie wiem już sama nic. Było mi strasznie przykro, i serce biło szybciej jak czytałam o cierpieniu Krzysia, nie chciałam żeby tak to wszystko się zakończyło, by tak zakończyło się jego prymitwyne bądź nie szczęście z żoną. Rozbawił mnie tekst 'Jaśka idziemy się najebać' to mówi więcej niż milion zbędnych innych słów. Ta dwójka będzie rozumieć się bez słów i to mam nadzieję ich do czegoś doprowadzi.

      'Z tego przeklętego pudła wyciągasz czarny marker i na odwrocie fotografii piszesz drukowanymi literami ‘Zniszczyłeś mnie Tatusiu, a ja Cię tak mocno kochałem. Kacperek’ wiedziałaś, że to złamie go tak jak on złamał Ciebie'

      Rozdział 1 : http://dorastajacanadzieja1.blogspot.com/2014/02/erste.html

      Pozdrawiam

      Usuń
  3. No Krzysia się nie zapomina <3
    Uważam, że może jednak będzie coś dobrze, chociaż wiem, że nie lubisz szczęśliwych zakończeń. Jednakże to moje ulubione opowiadanie i mój ulubiony zawodnik <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No to się posypało... Mam nadzieję, że zarówno ona, jak i Krzysiek odnajdą szczęście. Najlepiej u siebie :) Jak na razie zachowuje się jak na prawdziwą przyjaciółkę przystało :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś sie zmieniło, coś sie stało. I oboje o tym wiedzą. Krzysiek przestał nagle panować nad swoim życiem. Jaśka ma rację - alkohol tylko przyćmi problemy i pozwoli na spokojnie wypluć z siebie cały żal. Ale z drugiej strony - czemu nie urobić sie do nieprzytomności z przyjacielem? Od tego są przecież.

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj pamiętamy, pamiętamy :) Jestem strasznie ciekawa co tam się stało u Krzyśka? Zapewne nie długo się tego dowiemy. Genialny rozdział, bardzo mi się podoba :)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. No jasne, że pamiętamy Krzysia ;)
    No to się wszystko zjebało. Mam jednak nadzieję, że wszystko zakończy się choć trochę pozytywnie. Jestem bardzo ciekawa co takiego Krzysiek zrobił, że Iwona już niedługo nawet może nie być jego żoną. Alkohol nie pomoże mu i nie naprawi całego zła...
    Pozdrawiam A. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. No trudno było by zapomnieć o Jaśce i Krzysiulku ;-)
    Czy mi się wydaje, w kobiecie nagle obudził się gwałtownie instynkt macierzyński? Tak cieszył ją śmiech dzieci, sama chciała ruszyć do nich i bawić się razem z nimi jesiennymi liśćmi. Ale chyba właśnie nadszedł na to czas, tylko osobnika płci męskiej trzeba znaleźć.
    A Krzysia to mi szkoda. Życie mu się rozleciało, wszystko przestało go cieszyć. Dobrze chociaż, że w tak trudnych chwilach jest przy nim Jaśka... Może go jakoś przypilnuje, żeby czegoś głupiego nie zrobił, albo sama mu jeszcze w tym pomoże (?) :P
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem oczarowana! Wiadać że Krzyś cierpi,ale tak samo cierpiała kiedyś Jaśmina.Mam nadzieję że wszystko się jakoś ułoży w końcu nie każdy człowiek zaczyna libacje alkoholowe od 13 :)Czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku piękne :) Ja tu zostaję! Do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. wyobraziłam sobie Igłę ze łzami w oczach i sama teraz mam łzy w oczach. Boże, serduszko mi się krajało, gdy to czytałam. życie i świat, i ludzie w nim żyjący są cholernie okrutni, zwłaszcza, gdy nie baczą na nasze uczucia. ale przecież podobno po każdej burzy wychodzi słońce, więc może i tym razem tak będzie?

    OdpowiedzUsuń
  12. Jaśmina pojawiła się w odpowiednim momencie. Ona pomoże Krzyśkowi, jak prawdziwa przyjaciółka. Wspaniale by było, gdyby Krzysiek uznał ją za kogoś więcej, prawdziwie się w niej zakochał...
    Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. super, piekny, czekam na cd, kiedy moze byc?
    zapraszam do mnie na prolog c:
    http://zagubiona-przez-zycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Od dawna przymierzałam się do przeczytania tego bloga, ale zawsze brakowało czasu. Teraz są wakacje i mogę pozwolić sobie na takie przyjemności :-)
    Bardzo lubię Krzyśka a zwłaszcza opowiadania z nim w roli głównej. :-) to bardzo sympatyczny człowiek. Ale w twoim opowiadaniu przechodzi ciężkie chwile. Problemy w jego małżeństwie są poważne i sprawiają ból nie tylko mu i jego żonie, ale również jego dzieciom i Jaśce. Wydaje mi się że po prostu byli zbyt młodzi na poważny związek, a przynajmniej on, bo ona nadal kocha go mocno.
    Mam pytanko: będziesz kontynuowała to opowiadanie? Bo bardzo mi się spodobało i chciałabym poznać dalszy ciąg. :-)
    Pozdrawiam, Jagoda ;*

    OdpowiedzUsuń